Tanie, tańsze, najtańsze… AC. Czy to dobry pomysł?

Pierwsza idea kierowcy, który chce dodatkowego ubezpieczenia? Wezmę najdroższe autocasco, jakie tylko znajdę, to na pewno będę miał najlepszą polisę ac na rynku! Muszę Cię jednak zmartwić, drogi kierowco. Mogę się założyć, o co tylko zechcesz, że przepłacasz dobrych kilkaset złotych na polisie.

Bo i owszem, cena autocasco w dużej mierze zależy od zakresu ochrony. Ale to nie znaczy, że trzeba od razu godzić się na najdroższą ofertę. A wręcz przeciwnie – tym bardziej należy wyszukać sobie ubezpieczenie, którego i zakres będzie odpowiedni, i cena do przyjęcia.

Łatwo powiedzieć, trudniej zrobić. Ale nie martwcie się, moi drodzy – udowodnię Wam, że można mieć tanie ubezpieczenie AC, wcale przy tym nie rezygnując z dobrej ochrony.

Najwięcej zaoszczędzi ten kierowca, który wie, czego chce. Tj. taki, który kupi autocasco z odpowiednim dla niego zakresem ochrony. Jeśli boi się kradzieży, to zadba, aby pojawił się odpowiedni zapis w umowie. Jeśli natomiast nie jest mu potrzebne ubezpieczenie od zalania, no to z tego zrezygnuje. Et cetera – przykładów można mnożyć. Oczywiście tanie AC można kupić razem z OC w pakiecie. Wówczas zniżki z OC za bezszkodowość przejdą na autocasco nawet wówczas, gdy nie dysponowałeś historią ubezpieczenia AC.
Ale najtańsze AC też nie jest dobre. Bo pomyślmy – na co jest potrzebne ubezpieczenie, za które trzeba zapłacić, a które nie chroni absolutnie od niczego? No właśnie. Kiedy tłumaczę, dlaczego najtańsze ubezpieczenie autocasco nie jest dobrym pomysłem, przypomina mi się sprawa osoby, która kupiła ubezpieczenie domu… tylko i wyłącznie od uderzenia meteorytu:)

Ani to przydatne, ani nie daje komfortu psychicznego. Dlatego mówię „tak” dla taniego ubezpieczenia AC. Ale taniego nie do przesady.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.